Drodzy Afrosłowianie! W związku z nadmiarem pomysłów w mojej zakatarzonej łepetynie postanowiłem otworzyć dziś nowy cykl postów zatytułowany „Historia pewnego sampla”. Chciałbym w nim zaprezentować jak różni producenci rapowi obchodzą się z tym samym samplem. Będziecie mieli okazję posłuchać, jakie są różnice w ustawieniu bębnów i basów oraz jak kształtowały się flow’y poszczególnych MC w stosunku tej samej „próbki”. Co więcej, będziecie mogli także prześledzić jak w poszczególnych okresach historii hip-hopu zmieniał się sposób wykorzystania tego samego fragmentu. A jeśli jesteście ambitni, to możecie również rozważać czy na obróbkę sampla wpływało pochodzenie etniczne bądź społeczne producenta, a nawet szerokość geograficzna pod którą mieszka. Ponadto ten cykl ma być pretekstem do czaso-muzycznej podróży ku źródłom wszelkich sampli, czyli do jazzu, funku, r’n’b, soulu czy afrobeatu; powrotu do twórców wielkich, takich jak Fela Kuti, John Coltrane czy James Brown, i tych mniejszych, których dokonania zginęły w mrokach ludzkiej pamięci nie wchodząc do kanonu dzieł klasycznych, jak The Three Sounds, Lee Morgan czy The O-Jays. Podsumowując, chcę pokazać jak w arcyeklektycznym ruchu zwanym hip-hop połączyło się wiele muzycznych epok zmiksowanych w jeden, całkowicie nowy, postmodernistyczny twór.
Na początek chciałem wydobyć na światło dzienne Curtisa Mayfielda – gwiazdę soulu z lat 70-tych. – i jego piosenkę pt.„Hard Times” z albumu „There’s no place like America today” z 1975 roku. Rzeczony utwór powstał trzy lata po największym sukcesie Mayfielda, czyli ścieżce dźwiękowej do filmu blaxploitation „Superfly”, zawierającej takie hity jak „Superfly”, „Freddie’s dead” oraz „Pusherman”. Na niej słyszymy, że Mayfield jest nie tylko zdolnym piosenkarzem, ale przede wszystkim doskonałym aranżerem. Na kształt płyty bardzo dobrze wpłynęła pewna mroczność i miejska twardość wymuszona przez klimat filmu. Getto, dilerzy, kokaina, heroina i walka na pięści w gęstym od spalin nowojorskim uptown – muzyk nie mógł do takiej atmosferki podgrywać niczego co przypominałoby jego pozostałe płyty. Nie była to kolejna słodziutka jak torcik bezowy z lukrem i karmelem płyteczka, jak „Curtis”, „Roots” czy „Love”, gdzie w każdym kawałku wzdychał do jakiejś lubej, wyśpiewując całą gamę uczuć nie dających zmrużyć oka nocą rozedrganemu miłością podmiotowi lirycznemu. Przemiana z dworskiego minstrela w ulicznego barda zdecydowanie mu się opłaciła. Jego album zajął pierwsze miejsce listy Billboardu na miesiąc, a dwa single z tej płyty utrzymywały się w czołówce rankingów przez niemal rok.
Płyta „There’s no place like America today” jest stylistycznie bliższa „Superfly”. Brak na niej przesłodzonych kawałeczków o miłości, które momentalnie zalepiały słodkim miodkiem moje uszka odstraszając mnie skutecznie od jego pierwszych płyt. Natomiast na pierwszy rzut ucha wyczułem, że jest od swojej wielkiej poprzedniczki z 1972 roku mniej dynamiczna, „chropowata” i społecznie zaangażowana. Przeważają na niej utwory spokojne, wręcz relaksujące, pozbawione przy tym wszelkich symptomów muzyki obojętnej, takiej jak kotleciarski jazz czy klubowy chill out. Charakterystyczny głos Mayfielda - wspierany delikatnie przez gitarę elektryczną, rhodesy oraz boską sekcje rytmiczną, której wysiłki urozmaicają krótkie, acz treściwe, ozdobniki na kongach – łagodzi zdenerwowanie, wywołując nawet chęć na oszczędny ruchowo taniec. Zdecydowanie polecam wam kawałki „Billy Jack”, „Blue Monday People”, „Hard Times” no i oczywiście „So in love” – singiel, który wywindował ten album na szczyty list 34 lata temu.
Z wybranych przeze mnie producentów pierwszy użył tego sampla etatowy producent wytwórni Rap-a-Lot N.O. Joe (alias Joseph Johnson). Bit został wykorzystany na płycie „Till death do us part” legendarnego zespołu gangsta z Houston, Geto Boys, w kawałku „Murder after midnight” (marzec 1993 r.).
Drudzy sampel z „Hard times” wykorzystali Poor Righteous Teachers na albumie „Black business” (październik 1993 r.) w „Rich mon time”.
Trzecim użytkownikiem tego sampla był Dominic „Domino” Siguenza – naczelny producent, pochodzącej z Oakland, supergrupy Hieroglyphics. Wykorzystał mayfieldowski motyw w bicie do „Fallow the funk” z płyty „Fear itself” Casuala (1994 rok).
Czwartym wielbicielem „Hard times” jest człowiek legenda, człowiek instytucja – aktor, producent, raper i biznesmen – RZA alias Bobby Digital. Omawianego tu sampla użył w utworze „Cakes” ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Ghost dog” (1999 rok). W dodatku całkiem umiejętnie do niego zarymował do spółki z Kool G Rapem.
Która wersja podoba się wam najbardziej? Odsyłam do komentarzy.
Na początek chciałem wydobyć na światło dzienne Curtisa Mayfielda – gwiazdę soulu z lat 70-tych. – i jego piosenkę pt.„Hard Times” z albumu „There’s no place like America today” z 1975 roku. Rzeczony utwór powstał trzy lata po największym sukcesie Mayfielda, czyli ścieżce dźwiękowej do filmu blaxploitation „Superfly”, zawierającej takie hity jak „Superfly”, „Freddie’s dead” oraz „Pusherman”. Na niej słyszymy, że Mayfield jest nie tylko zdolnym piosenkarzem, ale przede wszystkim doskonałym aranżerem. Na kształt płyty bardzo dobrze wpłynęła pewna mroczność i miejska twardość wymuszona przez klimat filmu. Getto, dilerzy, kokaina, heroina i walka na pięści w gęstym od spalin nowojorskim uptown – muzyk nie mógł do takiej atmosferki podgrywać niczego co przypominałoby jego pozostałe płyty. Nie była to kolejna słodziutka jak torcik bezowy z lukrem i karmelem płyteczka, jak „Curtis”, „Roots” czy „Love”, gdzie w każdym kawałku wzdychał do jakiejś lubej, wyśpiewując całą gamę uczuć nie dających zmrużyć oka nocą rozedrganemu miłością podmiotowi lirycznemu. Przemiana z dworskiego minstrela w ulicznego barda zdecydowanie mu się opłaciła. Jego album zajął pierwsze miejsce listy Billboardu na miesiąc, a dwa single z tej płyty utrzymywały się w czołówce rankingów przez niemal rok.
Płyta „There’s no place like America today” jest stylistycznie bliższa „Superfly”. Brak na niej przesłodzonych kawałeczków o miłości, które momentalnie zalepiały słodkim miodkiem moje uszka odstraszając mnie skutecznie od jego pierwszych płyt. Natomiast na pierwszy rzut ucha wyczułem, że jest od swojej wielkiej poprzedniczki z 1972 roku mniej dynamiczna, „chropowata” i społecznie zaangażowana. Przeważają na niej utwory spokojne, wręcz relaksujące, pozbawione przy tym wszelkich symptomów muzyki obojętnej, takiej jak kotleciarski jazz czy klubowy chill out. Charakterystyczny głos Mayfielda - wspierany delikatnie przez gitarę elektryczną, rhodesy oraz boską sekcje rytmiczną, której wysiłki urozmaicają krótkie, acz treściwe, ozdobniki na kongach – łagodzi zdenerwowanie, wywołując nawet chęć na oszczędny ruchowo taniec. Zdecydowanie polecam wam kawałki „Billy Jack”, „Blue Monday People”, „Hard Times” no i oczywiście „So in love” – singiel, który wywindował ten album na szczyty list 34 lata temu.
Z wybranych przeze mnie producentów pierwszy użył tego sampla etatowy producent wytwórni Rap-a-Lot N.O. Joe (alias Joseph Johnson). Bit został wykorzystany na płycie „Till death do us part” legendarnego zespołu gangsta z Houston, Geto Boys, w kawałku „Murder after midnight” (marzec 1993 r.).
Drudzy sampel z „Hard times” wykorzystali Poor Righteous Teachers na albumie „Black business” (październik 1993 r.) w „Rich mon time”.
Trzecim użytkownikiem tego sampla był Dominic „Domino” Siguenza – naczelny producent, pochodzącej z Oakland, supergrupy Hieroglyphics. Wykorzystał mayfieldowski motyw w bicie do „Fallow the funk” z płyty „Fear itself” Casuala (1994 rok).
Czwartym wielbicielem „Hard times” jest człowiek legenda, człowiek instytucja – aktor, producent, raper i biznesmen – RZA alias Bobby Digital. Omawianego tu sampla użył w utworze „Cakes” ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Ghost dog” (1999 rok). W dodatku całkiem umiejętnie do niego zarymował do spółki z Kool G Rapem.
Która wersja podoba się wam najbardziej? Odsyłam do komentarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz