czwartek, 17 września 2009

Przygoda (prawie) na Mariensztacie




Przeszukując niedawno Youtube’a natrafiłem na teledyski Geto Boys. Mam do tej grupy sentyment, ponieważ ich album „The Resurrection” nabyłem jako jeden z pierwszych w mojej kolekcji. Kupiłem go w nieistniejącym już sklepie „Digital” na Smolnej w WWA razem z „Muse Sick-n-Hour Mess Age” Public Enemy. Ale zanim doszło do kupna sporo się z Jankiem namęczyliśmy. Musieliśmy przyjąć jakieś kryteria selekcji, a nie znaliśmy się wtedy zupełnie na rapie. Obaj mieliśmy zbyt krótko „kablówki” by wpatrując się w telewizje muzyczne wbijać sobie do głowy obco brzmiące nazwy, takie jak „Kool G Rap” czy „Digital Underground”. Cała moja wiedza o tej muzyce ograniczała się do Cypress Hilla, Wzgórza Ya-Pa 3 i tego co mój ziomek z klasy, Wojtek, dowiedział się od swojego starszego brata, który z kolei dowiedział się czegoś tam od swoich kuzynów z Warszawy, którzy…Wsłuchiwanie się w „echo echa”, czerpanie wiedzy z obrosłej naroślami przeinaczeń wieści gminnej, nie dawało mi żadnych pewnych informacji. Moim drugim źródłem rap-wieści, przy czym równie nieprzydatnym, była telewizja publiczna. Pamiętam jak na „Dwójce” usłyszałem „Mistadobalina” Dela, „Shot’em down” Public Enemy, czy „Jump” duetu Kris Kross. Nic mi jednak to nie pomagało latem 96 roku. Usłyszałem je po razie i nigdy nie zapisywałem nazwy wykonawcy (dopiero dziś, mając rap-wiedzę, mogę przyporządkować nazwy zespołów i tytuły piosenek, które wtedy słyszałem i jakoś zapamiętałem, zapewne pod wpływem silnych emocji, jakie we mnie wywoływały). W „Digitalu” byliśmy z Jankiem pośród paru rzędów półek z kasetami NIE POSEGREGOWANYMI w sektory z poszczególnymi rodzajami muzyki. Istniał tylko podział na muzykę polską i zagraniczną. Co tu wybrać jak nie wiem nic oprócz tego, że kocham rap? Rozegraliśmy to z Jankiem prosto. Szukaliśmy okładek na których były jakieś symbole przemocy i śmierci (pistolety, czaszki itp.), Murzyni i nalepka „Parental Advisory Explicit Lyrics”. Podziałało. Na okładce kasety Public Enemy były czaszki, pistolet i nalepka „PAEL”, na Geto Boysach (sama nazwa wydała nam się „szałowo rapowa”) były trzy trumny, czarno-białe zdjęcia zaniedbanych kamienic, napis à la gotyckim pismem i oczywiście wymieniony wyżej znaczek. Pamiętam również, że przeszukując kasety natrafiłem na E-rotic z ich cyckwaną okładką…no i „Firing Squad” M.O.P, których płyty wtedy nie wybrałem i teraz trochę tego żałuję (nie dziwcie się, że aż tyle wspomnień zachowało się w mojej pamięci – „Mały Chłopiec” wyprawił się do „wielkiego miasta” i zobaczył „wielki sklep” z mnóstwem muzyki).
Tamtego dnia kupiłem kasety grup z przeciwstawnych ideologicznie obozów. Public Enemy to anty-gangsta Czarni nacjonaliści z Nowego Yorku. Geto Boys to gangsta z Houston. Jedyne co ich łączy to kolor skóry i podobny czas debiutu na scenie w połowie lat osiemdziesiątych. 13 lat temu było mi to zupełnie obojętne, bo nie bardzo rozumiałem „o co się chłopakom rozchodzi”. Teraz wiem o czym są ich teksty ale, kto wie, może i dziś dokonałbym tego samego wyboru. W końcu nadal liczy się tylko to, żeby bit był dobry, MC miał ciekawy flow, a teksty i ideologie pozostają na planie dalszym (przynajmniej jeśli chodzi o płyty z amerykańskiego podwórka).
Epilog: „Digital” już od dawna nie istnieje, Geto Boys się rozpadli, Public Enemy robi coraz gorsze albumy, Janek jest art directorem i połową Bitnix, E-rotic się rozpadło, Wojtek ma rodzinę i mieszka w „wielkim mieście”, „Mały Chłopiec” wie więcej o rapie…a kasetę Geto Boys ukradł mu jakiś chłopo-robotniczy znajomek z Pionek w dwa-trzy lata po jej kupnie (razem z kasetami Naughty by Nature „Povery’s Paradise” i „Same as It Ever Was” House of Pain).











'Give It Up' by Public Enemy
'Give It Up' by Public Enemy


'So Whatcha Gonna Do Now' by Public Enemy
'So Whatcha Gonna Do Now' by Public Enemy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz