czwartek, 4 marca 2010

Historia pewnego sampla XI

Ostatnio znów przypadkowo znalazłem sampel z utworu, do którego ciężko by było mi trafić, gdybym kierował się w eksplorowaniu youtube’a jedynie moimi gustami, stąpając po wydeptanych muzycznych szlakach. Znów zgubiłem drogę i znalazłem dziwnie znajomy utwór. Przynajmniej pierwsze nuty były mi dobrze znane. Któż to? Patrzę: wykonawca – Joni Mitchell, tytuł – Edith and The Kingpin (1975, „The Hissing Of Summer Lawns”). Wsłuchałem się w jej łagodny głos, elektryczne pianino (Joe Sample – mistrz z Jazz Crusaders), flet. Cudowna balladka. I ta inwokacja na gitarze stająca się głównym motywem…Za pierwszym przesłuchaniem chciałem to wyłączyć - nie znoszę białych wokalistek a la Tori Amos - ale później się przekonałem. Pomimo tego, że to kolejna piosenka o podrywie w barze. Wrażliwa Edith i lokalny gangster. Historia stara jak świat z której żyły pokolenia bardów, minstreli, wioskowych dziadów i cygańskich muzykantów. A jednak jej wysłuchałem. Starzeje się. Nie tylko ja to zrobiłem. Musieli to zrobić jeszcze E-Swift i Ostry.

„Edith and The Kingpin” wydał mi się „dziwnie znajomy”, ponieważ główny motyw z niego usłyszałem 10 lat temu w kawałku „Lowlands Anthem (pt. 1)” na płycie „Focused Daily” Defari’a. Za bit i skrecze odpowiada E-Swift, wtedy etetowy producent The Alkoholiks. Spokojny, brzmiący sentymentalnie instrumental genialnie pasuje do tekstu Defari’a poświęconego pięknu jego rodzimego miasta i stanu – Los Angeles i Kalifornii. Utwór należy do najlepszych na krążku. Wielu moich znajomych mówi, że to raczej przeciętna płyta. Ja mam do niej sentyment i uważam, że jest całkiem dobra – kojarzy mi się z licealną beztroską i pisaniem życiowych planów patykiem na wodzie. Poza tym kupiłem ją drogo i, jak zawsze w takich wypadkach, koszty jakie poniosłem podnoszą w moich oczach jej wartość artystyczną. Zaręczam was, że jest to czynnik o niewielkim wpływie. Naprawdę warto ją poznać. Za produkcję, poza E-Swiftem, odpowiadają Alchemist i Evidence, którzy wtedy stawiali swoje pierwsze kroki. Tak dobrych utworów jak „405 Friday’s”, „Checkstand 3” i „Focused Daily” się nie zapomina. Tak jak chce się zapomnieć o takich niewypałach jak „Never lose touch”, „Yes indeed” i „No clue”.

Po tę piosenkę sięgnął również Ostry. Przesłuchajcie bit do kawałka „Problemy” na pierwszym CD „Jazzu w wolnych chwilach”. Brzmi dosyć smutno i refleksyjnie - tak jak produkcja E-Swifta. Tylko Ostry, jak prawie w każdym kawałku z płyt po „Masz to jak w banku”, napisał tekst o niczym. Jestem pewien, że po prostu pisał wszystko, co mu się skojarzyło z tą muzyką. Byle do rymu i do taktu. Po czym to nagrał. Flow jest, jak zwykle u niego, perfekcyjnie skrojony. Przekazu zero, ale jego rapowy wdzięk obraca każdy bełkot w złoto, a instrumentale są z płyty na płytę coraz lepsze. Za to go szanuję i uwielbiam. To największy działający polski MC i producent. I koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz