niedziela, 22 listopada 2009

Historia pewnego sampla IV

Idę za ciosem. Ostatnio było Weather Report – Zawinul, Shorter i inne poważne, nobliwe nazwiska. Teraz sięgniemy na niższą półkę. Na poziom muzyki didżejów w supermarketach. Oto wezmę dziś pod lupę loopy zrobione z sampli pobranych z hitu „Love hangover” Diany Ross z albumu pt. „Diana Ross” wydanego nakładem Motown w1976 roku. Jest to tylko jeden wielu przebojów tej wokalistki, które okupowały pierwsze miejsce listy Billboardu. Innym był na przykład „Street life”, tak ukochany przez marketowych umilaczy zakupów (z resztą nie tylko przez nich; Keith Murray na swoim trzecim albumie, „It’s a beautiful thing”, miał utwór oparty na motywie przewodnim tej piosenki; nazywał się „Life on the street” i była to chyba najbardziej dynamiczna produkcja, która wyszła spod serdelkowatych palców Erica Sermona). Wracając do sedna sprawy, break tak ukochany przez rapowych producentów znajduje się na początku „Love hangover” i jest tak chwytliwy, że nie sposób być wobec niego obojętnym. Aż się prosi by go zapętlić. I cóż tu się będę rozpisywał? Kolejny komercyjny hit wytwórni Motown w jej złotych czasach. Na sukces pani Ross pracowało wielu ludzi, w tym Hal Davis, producent płyty, odpowiedzialny za rozkwit karier, między innymi, „The Jackson 5”, „The Supremes” i Marvina Gaye’a. I to by było na tyle o Dianie Ross, ponieważ niespecjalnie ją lubię. Ale wolę taki pop niż Rihannę i całe to współczesne tałatajstwo, co pokazuje na teledysku „łoniaki” myśląc, że tak nadrobi brak talentu.

Motyw z „Love hangover” pojawił się na płycie „We can’t be stopped” Geto Boys. Konkretnie w utworze „The other level”, w którym Bushwick Bill chwali się swymi seksualnymi przygodami. On również jest autorem bitu.

Kolejnym bitmejkerem, który wykorzystał sampel z piosenki Diany Ross jest Boom Bass (członek francuskiego duetu producenckiego Cassius, parającego się na co dzień house’em). Kawałek „Paradisiaque”, który współtworzył, znajduje się na płycie MC Solaara pod tym samym tytułem. Z resztą był to singiel promujący ten album (mam oryginał na kasecie - Hehe!).

Ostatnim z omawianych dziś producentów jest sam O$ka, odpowiadający za muzykę w zapomnianym już dziś warszawskim duecie OMP (Olimpu Muzyczna Plejada). Próbkę z „Love hangover” użył w kawałku pt.„Oempe” na ich debiutanckiej płycie „Wilanów…zobacz różnicę”. Przyznacie, że jakość techniczna tego bitu pozostawia wiele do życzenia, a flow Janonowakka dopiero zaczyna się rozwijać (niech użyję tego eufemizmu). Niemniej jednak był to jeden z ciekawszych zespołów na polskiej scenie rapowej pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Szkoda, że już nie istnieją. Ciekawe, jak by się rozwinęli? Zapowiadali się nieźle. Pierwszy raz usłyszałem ich na legendarnej składance DJ 600 Volta „Hip hop - produkcja” z 1998 roku. Utwór „Ogród zwany Eden” zna każdy starszy fan rapu znad Wisły. O$ka miał na koncie wiele udanych produkcji. Moim faworytem była składanka „Kompilacja 2”. Słuchałem jej zawzięcie – „Trzeba wiedzieć” z Ashem, „Złota rybka” z Łoną czy „Mam problem” z Grammatikiem – i byłem zachwycony…i ktoś mi zajebał tę kasetę. Jak to w Pionkach bywało, kiedy się coś pożyczało chłopo-robotniczej dziatwie. Niemniej jednak, lubię produkcje O$ki…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz