piątek, 26 lutego 2010

Historia pewnego sampla IX

Idę za ciosem – kolejny HPS. Wracam do klasycznych źródeł sampli – soulu i funku lat siedemdziesiątych - oraz łączę dwa wątki wcześniej poruszone. Co ten bełkot ma znaczyć? Ano to. W 1970 roku Isaac Hayes – który już raz pojawił się w moim cyklu – stworzył singiel „The look of love” (płyta „…To be continued”), będący jego adaptacją przeboju Burta Bucharacha (kolejną z resztą – Hayes lubił korzystać z jego dorobku). Co prawda jest to utwór miłosny, ale na próżno szukać w nim jakiejś intymności, atmosfery randki w jakieś małej restauracji czy, nie daj Boże, uroku cichej serenady na gitarze. „The look of love” to raczej strzał Amora-artylerzysty o muskularnym ramieniu z różowej „Grubej Berty” w serce wielkości Pałacu Kultury. Strzał, którego huk niesie się po górskiej dolinie, dzwoniąc w uszach dłuuugo po wystrzale. Aranżacja Hayes to erotyczny monument w podniosłym nastroju – wsłuchajcie się w tą orkiestrę – podobnym li tylko hymnom państwowym…albo innym kiczowatym soulowym utworkom o miłości sprzed trzydziestu lub czterdziestu lat. Jakbym niegdyś odniósł sukces jako południowomazowicki separatysta i, jako przywódca Republiki Warcholskiej ze stolicą w Radomiu, stanął przed dylematem powierzenia komuś misji skomponowania hymnu to z pewnością powierzyłbym ją tylko wskrzeszonemu z martwych Isaacowi Hayesowi. No, ewentualnie mógłbym się dogadać z duetem Włodzimierz Korcz-Edyta Górniak – ona z pewnością mogłaby wysmażyć coś równie podniosłego, tak jak w Korei osiem lat temu, a on - no cóż – liczyłbym na jego przypływ geniuszu. Ach…porzucam te jakże kuszące sny o potędze by zakończyć rozważania o „The look of love” stwierdzeniem, że utwór ten, tak jak prawie każdy stworzony przez Hayesa, był bardzo często „przycinany”, wzdłuż i wszerz, przez producenckie empecetki (i ich nobliwe poprzedniczki) do potrzeb rap-muzyki. Od razu zastrzegam, że nie będę wymieniał wszystkich bitmejkerów, którzy to uczynili. Skupię się tylko na kilku kawałkach, w których fragmenty omawianego przeboju sam namierzyłem.

Na pierwszy ogień idzie legendarny marsylski zespół IAM. Sampel z Hayesa pojawił się na ich drugiej płycie, „…De la planete de Mars” z 1991 roku, w utworze nr 4, czyli „Tam-tam de l’Afrique”. Bit jest dziełem całego zespołu, a za perkusje odpowiadają Imhotep i Shurik’n. Ten ostatni jest tutaj również jedynym rapującym – bardzo agresywnie i rewolucyjnie z resztą, jak to często miało miejsce w epoce „starej szkoły”. „Tam-tam…” wyróżnia się na tle całego krążka swoją ponadczasowością. Da się go słuchać i dziś, podczas gdy większość kawałków z „…De la…” „trąci myszką”. Ale to ma swój urok. Szczególnie jeśli ma się oryginalną okładkę ze zdjęciem grupy: sześciu facetów w garniturach, z fryzurami jak Spike Lee w „Do the right Thing” (Akhenaton nawet w białym golfie z krzyżem na piersiach), stoi i zimnym wzrokiem patrzy się w obiektyw (Shurik’n spode łba – à la Kaszpirowski). Za nimi rozpościera się panorama starego portu w Marsylii…Do tego wewnątrz okładki można znaleźć ich teksty, jakby ktoś nie zrozumiał ich dykcji, i…słowniczek wyrażeń slangowych. Gdzie się podziały takie staroświeckie wydania? Aha, oprócz próbki z „The look of love” użyto tu również sampla z utworu „Pastime paradise” Steve’ego Wondera – na pewno skądinąd go znacie…


Kolejnym bitmejkerem stosującym rzeczoną próbkę był MC Eiht w utworze „Niggaz strugglin’” swojej formacji Compton’s Most Wanted (CMW). Możecie go znaleźć na ich płycie „Music to driveby”z 1992 roku. Jest to całkiem ciekawy kawałek, choć nie umywa się do tego co w owym czasie w LA robił Dre i DJ Yella.

Następnym kawałkiem w którym można znaleźć próbkę z hitu Hayesa jest „Neva go back” Special Eda, z płyty „Revalations” z 1995 roku. Producentem utworu jest Howie Tee, związany przez lata nie tylko z Edem, ale również z Chubb Rockiem (walnie przyczynił się do budowy wielkich karier obu panów). „Neva go back” można nazwać ostatnim wielkim dokonaniem jednego Królów Oldskulu. Później Special Ed stał się cieniem samego siebie… i to już gdy miał 22 lata…


Na koniec Steve zagra „Pastime paradise”...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz